Potem była jeszcze mamba.. truskawkowa!
no dokładnie tak się poczułam :)
A patrząc na obrazek, przypomniał mi się weekend. Spędzony w chatce starej starej starej... Weron nawet powiadał że zbudowanej 300 lat temu! Tam wprowadził się na stałe serdeczny Pan Bałagan, który nawydychał hektorlitry serdecznego powietrza i ugotował serdeczny uśmiech i spokój na obiad. Podróż na strych gdzie spałyśmy szła w parze z głośnym skrzypaniem schodowego drewienka, które przypominało mi o mojej ziemskiej wadze. I tak czułam się lekka. Tam myśli się dużo o tym czego się chce, rozmawia o tym co się widzi ;) Nawet ściany lubią tam dawać o sobie znać - ta jedna biała małpa pochylona nisko dała mi nawet mocną piątkę w czoło ;)
A teraz koncentruję się tylko nad odwdzięczeniem się za dziiiki czas! I'm thinking sernik.
przesyłam buziaki!
a ja wole pomaraczowa mambe.
OdpowiedzUsuńmamba miszczu.
OdpowiedzUsuńa przede mną 5 egzamów w tym weeku..ale nie, przecież musze się zrelaksować przed blogiem mojej belli;]