środa, 23 czerwca 2010

ala!

Należę do grona osób, które zazwyczaj sięgają wpierw po książke, a dopiero później jeśli się da, to po film. Tak własnie stało się niedawno, gdy tę nadmiernie reklamowaną, super czadowa, 3D i wogóle ekstra Alicję w Krainie Czarów w wersji filmowej znokautowała 165-ęcio stronicowa Alusia. Taki już ze mnie nudziarz, że lubię sobie porównywać te dwa.. te dwie rzeczy, bo książki pokazują jedno, a film, no cóż wbrew pozorom pokazuje mało o ile nie włączymy w to sami własnej wyobraźni i przemyśleń. Ale w sumie to lubię i to i to..

Książka absorbuje i rozczula, więc poleciłabym ją wielu, i tobie :)

Dzisiaj w dalekiej rodzinie narodził się nowy Bobas, więc w imieniu Bobasa proszę o odrobinę miłości do świata, co by on mógł tej miłości poźniej dużo zaznać :)

see you soooooon!

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Muszę znowu połknąć trochę życia

Niestety ostatnimi dniami opychałam się samym lenistwem. Motorek w dupce wysiadł jak by to niektórzy powiedzieli, ale nie będę dostarczać zbyt wielu szczegółów, bo broń Cię Panie Boże jeszcze zalągł by się tu jakiś smutas ponuraszczyk i potem nękał biednego bloga. Na chwilę dopadł mnie czas szarości i niechęci.

Pozwoliłam więc się cholerstwu wyszaleć. Chochlik wylenił się na wieki i już więcej go widzieć niechcę :)


Chyba zbyt długo ostatnio przebywałam w towarzystwie spokojnej muzyki. Co chwilę odpływam w te moje doliny szczęścia i.. w smie to jest dobrze! Jeszcze 5 minut temu myślałam że ten który mi powierzył życie to jakiś wariat, teraz to kochany wariat. Ciepło mi :)

Będę sie teraz we wszystkim trochę więcej starać.

Mam nadzieję, że to żółte grzejące dobro jutro też mrugnie do nas i sprezentuje smarzalnię ciał na dworze. Przydałoby się opalić :)
A żeby nie było wakacje 3-2-1.. czas start! Żegnam się tylko z budzikiem bo nicnieróbstwo to przecież uprawiam czynnie przez cały okrąglutki rok..



wtorek, 15 czerwca 2010

Lubię gdy...


(gdy) Truskawy pasą mi się w ogrodzie.....


(gdy) słodko płynie czas...

Chociaż w czasie takiego błogostanu niektórzy chętniej pierdzielnęli by zegarek młotkiem, to w sumie po co; niech taka chwila sobie po prostu trwa. Niechcemy przecież żeby miała na pieńku z czasem..



I jeszcze gdy wszyscy mają się dobrze!


Przepraszam za przypływ nudy, właśnie zatapiają mnie pozytywne myśli innymi słowy wogóle nie myślę innymi słowy...


*słyszy chrapanie*
pa!

środa, 9 czerwca 2010

Potwory i spółka

Te dwie męczybuły to moi kuzyni. Powiem szczerze że nawet trochę ich lubię (:

Ochrzczony przez rodzinę imieniem Pudzian. Ale on po prostu lubi sobię pojeść... Dziecko bumerang i spec w kradzieży kotlecików....
- Kamilek, powiedz liliput..
- Gjiput
- Nie.. Li-li-put..
- Gjiiiput!!!!!!


A tutaj pewien chodzący Romeo. Jest starszy, a jednak dostaje czasem od Kamilka w trąbe... Rysunek jego słonia nadal noszę w portwelu, taki mały artysta z niego :)
- Iza, pobawimy się w chowanego?
- Dobra, liczę!
- Iza, to ja sie tu schowam, dobrze?

wtorek, 1 czerwca 2010

Hola!


jeszcze kiss w cheek'a i hug - bo uwielbiam sie witać ;)

Z tym blogowaniem jednak jest tak, że niedąż że niewiem z kim się witam to jeszcze jestem pozbawiona wszelkich hug'ów, bo komputer tylko się na mnie świecąco gapi... ALE SPOKOLOKO TO DA SIĘ NADROBIĆ!


Cudnie żółto podsmażona kukurydzka miała mi tu dzisiaj dotrzymać towarzystwa, ta jednak smaczną udała i zjadłam ją tak szybko że nie było jeszcze nawet zalążka litery w mojej głowie ;)
Potem była jeszcze mamba.. truskawkowa!

no dokładnie tak się poczułam :)


A patrząc na obrazek, przypomniał mi się weekend. Spędzony w chatce starej starej starej... Weron nawet powiadał że zbudowanej 300 lat temu! Tam wprowadził się na stałe serdeczny Pan Bałagan, który nawydychał hektorlitry serdecznego powietrza i ugotował serdeczny uśmiech i spokój na obiad. Podróż na strych gdzie spałyśmy szła w parze z głośnym skrzypaniem schodowego drewienka, które przypominało mi o mojej ziemskiej wadze. I tak czułam się lekka. Tam myśli się dużo o tym czego się chce, rozmawia o tym co się widzi ;) Nawet ściany lubią tam dawać o sobie znać - ta jedna biała małpa pochylona nisko dała mi nawet mocną piątkę w czoło ;)


A teraz koncentruję się tylko nad odwdzięczeniem się za dziiiki czas! I'm thinking sernik.


przesyłam buziaki!

poniedziałek, 24 maja 2010

leniuch wygrał

Gnom jeden no! Z nauki nici, a nićmi uszył mi wspaniałą poniedziałkową sielankę :)
Gdyby tak wiedza rosła na drzewie......... wyobrażacie sobie jakby to pomogło wszystkim ekologom? Mogliby sobie spokojnie odpocząć a nie walczyć o dżunglę Amazońską. Ja to bym im nawet dała pierwszeństwo do tej wiedzy, a każdego głupola co drzewka ścina wysłała do nauki, ale z książka :)
Każdego dnia wpadam w jakiś zachwyt. Dziś padło na ludziska kochane, każde inne, kolorowe, ludzkie. Nat zrobiła niedawno zapowiadany hi entry na jej bloga, w którym jest taka sweet i swojska....... (if you're reading this now, know that I felt like hugging my own computer)
albo historia i chłopczyku który kocha swoj dom, i w którym rozwinął swoje myśli (myśli usrzydlają, prawda?) i odnalazł swoje miejsce na świecie. Wpatrując się w słońce zyskiwał odwagę, i dlatego zawsze cieszył się z powrotu słońca po deszczowych dniach. My narzekamy, ale w sumie to pamiętajmy by tylko nie za wiele.
Jakie dzisiaj dokonamy, lub doświadczymy dobre uczynki? :)

tak więc ze słońcem, goodbye :)

sobota, 22 maja 2010

Wymarzyłam sobie pogodę...

i dzisiaj ją dostałam!!!! słońce = radość
a do tego to soczyste i twarde winogrona co teraz wcinam... Radość x2

Pognaliśy dzisiaj z Holenderką razem do szkoły. O swojej wstrętnej chorobie flaka w obu kołach raczyła mi powiedzieć dopiero jak jechaliśmy pod górkę; ale z flakiem czy bez i tak bym się zziajała, więc wybaczone :)

Swoją drogą właśnie się zastanawiam jak to jest, że ludzie tak się zamartwiaja starością. Moja mama każdy jeden punkcik na twarzy dosłownie topi w kremie na zmarszczki! To w końcu część tego co ma być, co nie? :) No więc ja chyba też nie powinnam bać się dorosłości... tych cholernych podatków, w których pewnie i tak się pogubię, i tego że już nie bede tak wyczekiwać wakacji, tych długich letnich po których zawsze i tak jest szkoła i te lekcje, i ta nauka, i wogóle nauka...... i co z myśleniem "aby do czerwca"?!
Ale jakoś będzie, a nóż lepiej :) Niech mój anioł dostarczy Stwórcy więcej różowej farby, bo właśnie takową niech mi dorosłe życie zmaluje. Prosze... :)

Winogrona zniknęły, czas na jakieś lody.

carpe diem